Dr Elżbieta Stawnicka 

        Udostępniam jeden z rozdziałów mojej nowo powstającej książki pt. Odbunkrowani. Jak żyć na wolności?

Poszukiwania w krainie czarów i praktyk magicznych, a prawdziwe życie w "odczarowanej" rzeczywistości.


    "Jeśli chodzi o demony, to istnieją dwa równie wielkie, a równocześnie przeciwstawne sobie błędy, w które może popaść nasze pokolenie. Jednym z nich jest zupełna niewiara w ich istnienie. Natomiast drugim, przesadne a zarazem niezdrowe interesowanie się nimi. Oni sami są jednakowo zadowoleni z obu tych błędów i z tą samą radością witają zarówno materialistę, jak i magika.''.1


        Wielu wrażliwych ludzi szuka ratunku i wzmocnienia w duchowościach, które wydają się na pozór bardzo pozytywne. Obiecują światło, harmonię, wyciszenie emocji i głębię duchową, a nawet kontakt z innymi bytami duchowi typu przewodnicy duchowi w ponadnaturalnym wymiarze. W końcowym jednak efekcie prowadzą ludzi na manowce ogromnej porażki ostatecznej. Trzeba bowiem sobie zadać pytanie: kim są ci przewodnicy duchowi i dokąd nas prowadzą? Zważywszy, że każdy człowiek jest de facto istotą duchową, nosi w sobie więc jakiś rodzaj głodu duchowego. Niektórzy go całkowicie stłumili przez racjonalistyczne lub materialistyczne podejście do życia. Niemniej jednak ludzie poszukują duchowych doznań, przeżyć, czy dróg, które by ich wzniosły ponad wymiar tego, co tylko zmysłowe. Gdzieś podświadomie ludzie wiedzą, że istnieje głębszy sens życia, które nie może zakończyć się tylko na śmierci jako definitywnym podsumowaniu naszych ziemskich zmagań. Wieczność jest bowiem głęboko wpisana w ludzkiego ducha.

        Kolejną historia będzie opowiadała Magda, która w taki właśnie sposób poszukiwała „czegoś” co miałoby wypełnić pustkę jej serca i nadać głębszy sens jej życiu. Szukała także uzdrowienia z naczyniaka, który umieszczony w jej twarzy, w jakiś sposób ja zdeformował. A kto szuka niewątpliwie „coś” znajdzie. Tylko zawsze pozostaje otwarte pytanie: Czy to „coś” jest fałszywką czy jest czymś prawdziwym? Czy jest „podróbką” prawdy czy samą prawdą?

        „Tematem duchowości interesowałam się od wielu lat, jednak Duch Święty pokazał mi po nawróceniu, że była to duchowość bez Boga. Przeczytałam wiele książek, które mówiły o miłości, wybaczeniu, równowadze wewnętrznej, o tym jak osiągnąć jasność umysłu, spokój emocjonalny, pewność siebie i moc – cech niezbędnych do osiągnięcia szczęścia. Czytałam więc, z coraz większym zainteresowaniem, takie książki jak: Neale Donald Walscha, Rozmowy z Bogiem, Sanaya Roman, Życie w radości. Klucze do osobistej mocy i przemiany, Werner Ablass, Przestań cierpieć. Zacznij kochać. Miłość przyciąga wszelkie dobro, Jacek Santorski, Anna Hanna Czarnecka, SamoDzielna kobieta. O dojrzewaniu bez zmian.

Wszystko to jednak było oparte na ludzkim myśleniu i ludzkiej samowystarczalności. Byłam współorganizatorem, a zarazem uczestnikiem wielu warsztatów "uzdrawiających” dźwiękiem tybetańskich mis i gongów. Podczas tych seansów uczestnicy zachęcani byli do wchodzenia w głęboki stan medytacji, uczono nas też przenoszenia się w inną rzeczywistość. Ja jednak nie potrafiłam się wprowadzić w ten stan i w związku z tym cały czas towarzyszyło mi poczucie „bycia gorszą”.

        Z perspektywy mojego nawrócenia (trzy lata temu) jestem wdzięczna, rozumiejąc, że to Bóg mnie przed tym wszystkim chronił. On zna mnie lepiej niż ja siebie i wiedział, że mogłabym w tym "popłynąć". Będąc 10 lat w tej nie bożej duchowości nigdy nie doświadczyłam takiego wewnętrznego pokoju w środku, jaki dał mi Bóg w momencie nawrócenia. Był to pokoju niewypracowany, który stał mi podarowany i przewyższał wszelki umysł - jak jest napisane w Liście do Filipian 4,7. Nigdy takiego pokoju nie czułam w praktykach mistycznych (medytacyjnych).

        Tą nie bożą duchowość, w której tkwiłam można by określić jako taki "miękki okultystyczny świat". Miałam swojego przewodnika duchowego2, otaczałam się ludźmi, którzy mieli stały kontakt z duchami, podróżowali w świecie astralnym, wróżyli, układali tarota, a przy tym byli pełni miłości, wdzięczności i harmonii. Pytanie, które dopiero po wyjściu z tej czarownej krainy sobie zadałam: Od kogo to pochodziło?! Już wtedy wiedziałam, że świat duchowy jest jeszcze bardziej realny niż ten rzeczywisty i że to w nim, tak naprawdę, wszystko się rozgrywa. To przez wielkie pragnienie bycia uzdrowioną z naczyniaka twarzy weszłam, kroczek po kroczku, w świat czarnej magii i to samo pragnienie Bóg wykorzystał do zmiany mojego życia i odkrycia mojego prawdziwego powołania. Uzdrowienie dźwiękiem mis tybetańskich ( tzw. medycyna wibracyjna) nie przyniosło żadnego rezultatu. Za to wiara Jezusowi przyniosła mi uzdrowienie wewnętrzne, a Jego miłość, osobowa, a nie kosmiczna, wypełniła moją duszę.”

        Jest wielu ludzi o niezwykłej wrażliwości i wspaniałych sercach, którzy w pasji pomagania innym, kiedy niejednokrotnie widzieli bezsilność medycyny tradycyjnej, weszli w przestrzenie duchowe. Operowały one mocami, ale źródła ich były fałszywe i zatrute, dlatego i owoce, choć na pierwszy rzut oka wydają się być rewelacyjne (np. wyzdrowienie z nieuleczalnej choroby), to w gruncie rzeczy związują osobę, która staje się medium dla tych mocy w taki sposób, że potem trudno wyplątać się z owej sieci powiązań. I to świadczy o ich demonicznym charakterze. Skutkiem eksperymentowania z mocami niewiadomego pochodzenia (a nieraz bardzo wiadomej genezie– np. kultur typowo szamańskich) jest zniewolenie człowieka. Objawiają one swój jawnie zły, śmiercionośny charakter dopiero z chwilą chęci zerwania z nimi. Kiedyś czytałam książkę Piękna strona zła, Johanny Michaelsen3, która pragnąc rozwinąć swoje zdolności ponadnormalne, parapsychologiczne, odziedziczone po swojej pra - ciotce spirytystce i medium, ćwiczy się u indiańskiej uzdrowicielki, aż do momentu kryzysu psychicznego, który uświadamia jej piękną i podstępną stronę zła. Najciekawsze, że pod rękami uzdrowicielki działy się prawdziwe cuda uzdrowieńcze z chorób praktycznie nieuleczalnych, a to wszystko otoczone było nimbem modlitw różańcowych i innych, religijnymi akcesoriami typu obrazki Pana Jezusa. Efekty psychicznych operacji były rewelacyjne, potwierdzone przez znakomite autorytety lekarskie. Jakże więc ewidentne dobro czynione ludziom mogło pochodzić od złych mocy? Takie pytania zadawała sobie Johanna. Aż do momentu doświadczenia z demonami, które chciały ja zabić. Dopiero wtedy poznała prawdziwe źródło tzw. Kontroli Umysłu i operacji psychicznych.

        Ludzi podobnych do Magdy czy Johanny jest wielu pośród nas. Mają one szczere intencje szukania duchowości widząc „znikomość rzeczy świata tego”, ale nieświadomość i niewiedza dotycząca duchów, jakie stoją za różnymi praktykami nie przeszkadzają wrogowi podstępnie wikłać ludzi w ciemną stronę mocy. Dlatego tak ważne jest poważne przestrzeganie przestrogi św. Jana, by badać duchy, czy są z Boga (1 Jana 4,1).

        Książki, które studiowała Magda są bardzo zwodnicze. Bazowały one na hasłach bardzo pozytywnych i obiecywały klucze do znalezienia doświadczeń miłości, poznania, harmonii, pokoju wewnętrznego, sensu, radości, itp. a więc tego wszystkiego, za czym tęskni normalne ludzkie serce. Wszystkie te książki były głęboko osadzone: 1. w humanizmie, który człowieka uczynił punktem „archimedesowym” wszechświata i z jego potencjału czerpał „moce” do przemiany i rozwoju umysłu, by osoba stała się optymalną wersją samego siebie. W takiej perspektywie psychologii humanistycznej pisane są książki Jacka Santorskiego. Człowiek jest sam sobie bogiem i żaden inny Bóg poza nim samym nie jest mu potrzebny. Człowiek – w tym ujęciu - jest samowystarczalny i niezależny. 2. Pozostałe zaś są podszyte mistycyzmem Dalekiego Wschodu, czerpiąc wiedzę z weddyjskich mądrości, z synkretyzmu wszelkich okultyzmów, np. magii Słowian, Hutta oraz całej filozofii tzw. New Age. Jak piszą badacze nowych ruchów mistycznych czy światopoglądowych ów fenomen filozofii New Age jest stary jak człowiek, i jak wszelkie ludzkie poznanie, które sięga po źródła poza racjonalne. Można zadać z pozoru naiwne pytanie: czy w ogóle możliwy jest umysł badawczy, który mógłby poznać wszystkie wątki w ramach Ruchu się pojawiające — od religii misteryjnych, poprzez gnozę, alchemię, różne tradycje mistyczne, wierzenia wschodnie, aż po fizykę kwantową, kosmologię i współczesne prądy filozoficzne… Jakże zatem należycie zanalizować i ocenić ten niewiarygodnie skomplikowany New Age, czerpiący z takim brakiem pokory ze spuścizny tysiącleci duchowej kultury i to z kręgów kulturowych całego niemal globu”.4

        Przykładowo książka Neale Donald Walscha, Rozmowy z Bogiem, aż prosi się, by po nią sięgnąć, gdy człowiek jest rozczarowany religijnością tradycyjną, a szuka prawdziwej relacji z Bogiem. Autor zwierza się: „Wiosną 1992 roku— mniej więcej w porze świąt wielkanocnych - zdarzyła się w moim życiu niezwykła sytuacja. Przemówił do ciebie Bóg. Przeze mnie. Pozwól, że wyjaśnię. Przeżywałem wówczas trudne chwile pod względem osobistym, zawodowym i uczuciowym, a moje życie wydawało m i się całkowicie przegrane. Ponieważ od lat miałem w zwyczaju spisywać swe myśli w listach (które z reguły nie trafiały do adresata), sięgnąłem po wysłużony żółty notatnik i zacząłem przelewać swe żale na papier. Jednak tym razem, zamiast po raz kolejny kierować Ust do osoby, którą posądzałem o to, że się nade mną znęca, postanowiłem zwrócić się do samego źródła; prosto do naczelnego oprawcy. Napisałem list do Boga. Był to list naładowany złością i pasją, pełen wyrzutów i zarzutów. Zawarłem w nim też całą listę gniewnych pytań. Dlaczego moje życie jest nieudane? Czego potrzeba, aby je naprawić? Dlaczego nie znajduję szczęścia w związkach z innymi? Czy nigdy nie będzie mi dane zaznać dobrobytu? I wreszcie - najgorętsze - Czym zasłużyłem sobie na życie będące pasmem nieustannych zmagań? Ku mojemu zdziwieniu, kiedy skreśliłem ostatnie z mych gorzkich „pytań bez odpowiedzi" i chciałem odłożyć długopis, moja ręka zawisła nad kartką papieru, jakby przytrzymywana jakąś siłą. Nagle długopis zaczął sam z siebie pisać...”.5

        Donald Walsch – zagubiony w życiu – otrzymał nagle odpowiedzi na nurtujące go pytania. Dostał „dar” automatycznego pisania, i jak w natchnieniu, spisywał to, co nie było wynikiem jego racjonalnej dedukcji. Trzeba być uważnym czytelnikiem, by nie dać się zwieść mądrości, którą on podaje nam jako objawioną przez Boga. Ale jaki jest Bóg Walscha: „Do powstania dualizmu miłości i jej przeciwieństwa nawiązują ludzkie mitologie mówiąc o narodzinach zła, upadku Adama, buncie Szatana przeciwko Bogu. Tak jak z własnej woli nadaliście czystej miłości postać, którą zwiecie Bogiem, tak i nadaliście niegodziwemu strachowi postać, która zwiecie diabłem”.

        Z tej wypowiedzi jasno wynika., że Donald Walsch sprowadza Boga do stanu wewnętrznego, do miłości, którą człowiek personalizuje i alienuje na byt wobec człowieka zewnętrzny (trancendentny). To samo jeśli chodzi o diabła, który jest spersonifikowanym strachem człowieka. Zatem Boga i diabła sprowadza do tworów czy stanów wewnętrznych człowieka, do „energii miłości bezwarunkowej”. Nie istnieją one – te byty – jako prawdziwe i obiektywnie poza człowiekiem. To samo jest z dobrem i złem. Są względne. Zło to ego człowieka. Gdy wzniesienie się na wyższy poziom świadomości to W tym sensie zło nie istnieje, ale liczy się tylko zgodność ze sobą samym. Kolejne „objawienie” Walscha - człowiek może stać się jak Bóg. Musi się tylko przebudzić do wyższej świadomości. Nie musimy przed nikim wyższym, przed Bogiem Stworzycielem– tylko przed sobą samym, być w porządku. Zamiast Boga – stworzyciela świata i człowieka – to człowiek jest bogiem. Hitler jest w niebie. Takie są konsekwencje praktyczne myślenia Walscha, który odebrał je ponoć od Boga.

        Istota ludzka powinna przede wszystkim dążyć do tego by obudzić swój umysł i wyrwać go z mroków niepamięci i doznać całkowitego oświecenia. Człowiek według Boga już zyskał życie wieczne, a po śmierci nie czeka go żadna kara, czy sąd ostateczny, a jedynie moment przejścia nim narodzi się na nowo w nowym ciele. Po śmierci nie ma żadnego rozliczenia”.6

        Nie kwestionuję wiarygodności Jego odbioru tylko pytam od jakiego boga odebrał te myśli?

Odebrał coś ponadnaturalnego – co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Przekaz wszakże wyraźnie wskazuje na źródło podstępnie nieprawdziwe, które urąga Biblii oraz Bogu tam objawionemu. Kto jest takim kłamcą, zwie się bogiem i ubiera się w ideologię anioła światłości? Wielu czytelników książki „Rozmowy z Bogiem” jest zachwyconych tą nową religią bez Boga. „Najważniejsze jest nieść pokój i dać ludziom możliwość doświadczenia życia wedle jego woli a świat zacznie się zmieniać. „7

        Wielu z nich „nawróciło się” od starego religijnego Boga do bezosobowego Boga jako energii wszechświata. Tylko jak rozmawiać z energią? Z kimś bezosobowym? Zatem rozmowy z Bogiem Walscha to rozmowy z kimś spoza ludzkiego wymiaru, który go nawiedził i ogarnął jego ciało, tak, iż pisał sam nie wiedząc co. 

        Mówiąc szczerze nie dziwię się tymi fascynacjami. Po doświadczeniu Boga religii, pełnego gniewu, zasad i przepisów, Boga ze sztywnym karcącym palcem, przesłanie Walscha wydaje się być prawdziwą ewangelią miłości. Sama byłam w tym miejscu. Pełna awersji do Boga przedstawianego w tradycyjnej religijności katolickiej, wylałam Go wraz z kąpielą – odrzucenia jej ducha i całej religii jako takiej. Szukałam szczerze prawdziwego Boga bez religii. Nie mogłam znieść hipokryzji religijnych ludzi. Byłam na drodze do duchowości New Age. Ona mnie urzekała i uwodziła, ale zostałam odnaleziona i zawrócona z tej (teraz to wiem) błędnej drogi. Tak jak Magda, która mogła poznać ją od środka i odczuć prawdziwą ciemność i pustkę, którą jest ona wypełniona po odarciu z kusząco spektakularnej otoczki.

        Kiedyś usłyszałam od kobiety, która była dwadzieścia lat zaangażowana w okultyzm, między innym działający w krainie śmierci i próbujący przywoływać duchy zmarłych celem kontaktu z nimi, że istnieje cała grupa „szlachetnych” pomagaczy, „mistrzów” prowadzących swoje Szkoły. Ona także szkoliła się u nich, wchodząc na coraz wyższe poziomy wtajemniczenia, u znanych terapeutów od śmierci zajmujących się tzw. tanototerapią.8.

        Ich blogi deklarują charakterystyczne dla Ruchu New Age stwierdzenia, które wydają się być neutralne duchowo, ponad wyznaniowe, nie polityczne. Przesłanie tej strony: pokój, dobro, harmonia, piękno, siła (s)twórcza, szczęście i spełnienie wypływające z SERCA oraz szacunek dla wszystkich żyjących istot to te wartości, które przetrwają i zagoszczą na dobre na Ziemi w nadchodzącej Złotej Epoce. Wszystko to, co nie rezonuje z częstotliwościami Wyższej Harmonii, stopniowo będzie odchodzić…Nie ma wybrańców ani potępionych. Każdy sam, poprzez swoje myśli, emocje, słowa, czyny i decyzje, jakie podejmuje, decyduje o rzeczywistości, w której przychodzi mu żyć w danej chwili”.9
        Ci mistrzowie, terapeuci i specjaliści od New Age wykazują się się tytułami paranaukowymi, np. Magister Progresor Kosmoenergetyki Klasycznej, Jasnowidz i Uzdrowiciel, budząc wiarygodność wśród potencjalnych klientów.

        Czy to są wyrafinowani źli ludzie, którzy z premedytacją prowadzą ludzi na ciemną stronę mocy, na wieczne zatracenie? Z pewnością nie. Oni naprawdę wierzą, że pomagają ludziom.

1 C. S. Lewis, Listy starego diabła do młodego, Instytut Wydawniczy PAX W-wa 1990, str. 19.

2 Tym zajmuje się tzw. channeling, który praktycznie uczy ludzi jak nawiązać kontakt z przewodnikiem duchowym albo z wyższym ja. Przewodnicy ci mają ponoć pomagać ludziom rozwijać się duchowo, wspierać w życiu osobistym, pracy zawodowej oraz każdej innej dziedzinie życia. Ksiązka autorstwa Sanaya Roman, Życie w radości, uczy właśnie channelingu.

3 „Teraz jednak, po prawie dwóch wiekach sceptycyzmu wobec "cudownych" zjawisk, świeckie społeczeństwo jest wprost bombardowane dowodami na istnienie sił wykraczających poza zwykłe badania naukowe. Większość głównych uniwersytetów otworzyła wydziały parapsychologii, na których studenci nie tylko uczą się historii, ale także zgłębiają tajemnice okultyzmu. Istnieją potwierdzone, niezbite dowody na to, że podczas praktyk okultystycznych zachodzą niewytłumaczalne zjawiska. Lekarze potwierdzili wiele przypadków nadprzyrodzonych uzdrowień dokonanych przez ludzi posługujących się niekonwencjonalnymi metodami leczenia. Główny problem, na jaki niniejsza książka stanowi odpowiedź, brzmi następująco: czy eksperymenty okultystyczne i nadprzyrodzone uzdrowienia są rzeczywiście dobre, czy też mogą one stanowić początek zniewolenia przez ledwo uchwytne byty duchowe o niewiarygodnie niszczycielskich zamiarach.”Prze3dmowa Hal Lindsey, w: Johanna Michaelsen, Piękna strona zła, s.7.

4 Joanna Żak-Bucholec, New Age – geneza i istota [1] Racjonalista. Pierwszy raz nazwa New Age została użyta w 1908 r. przez L. H. Dawlinga w Ewangelii Wodnika, objawionej na drodze medytacji. Następni ludzie z wizjami Nowej Ery to A. Klizowski , Podstawy światopoglądu nowej epoki, wydanej w Rydze w 1934 r. oraz Alice Bailey, która z pozycji teozofii napisała książkę pt. Drugie przyjście Chrystusa, 1948 r. Podaję informacje z tego samego artykułu.

5 Neale Donald Walscha, Rozmowy z Bogiem, Wyd. Ravi, 2020.

6 Satanistyczna ideologia w książce „Rozmowy z Bogiem” na blogu pt. Archiwum tajemnic.

http://www.archiwum-tajemnic.pl/10-nev-age/610-satanistyczna-ideologia-w-ksi%C4%85%C5%BCce-,,rozmowy-z-bogiem.html

7 Z wypowiedzi ludzi na blogu komentujących wpis autora blogu pt. Satanistyczna ideologia w książce „Rozmowy z Bogiem”

8 Tanatoterapia („tanatos” = /gr/ bóg śmierci) to rytuał odprowadzania dusz na drugą stronę. W trakcie przeprowadzania duszy przekazuje się jej wiedzę dotyczącą umierania, starając się w ten sposób wprowadzić ją w stan spokoju ducha i zaufania. Pomaga to w zaprowadzeniu jej do przeznaczonego dla niej miejsca w świecie astralnym. O tym, do jakiego miejsca trafiamy, decyduje czystość Serca.  Z blogu Sebastiana Minora pt. Esencja życia. https://monamornak.wordpress.com/2012/12/16/35-tanatoterapia-rytual-przeprowadzania-dusz-sebastian-minor/

9 Tamże.

Komentarze

Popularne posty