
Grzmoty złowieszczo przetaczały się nad zachodnimi
wzgórzami, a błyskawice rozświetlały niebo. W zagrodzie znajdującej się w
porośniętej bujną zielenią dolinie, znajdowały się dwa ptaki, które reagowały
na dwa zupełnie inne sposoby. Pod pewnymi względami były do siebie podobne, ale
właściwie różniły się jak dzień i noc. Kurczak z pochyloną głową był zajęty
wygrzebywaniem dziobem śmieci na podwórku, biegał szukając robaków, resztek
jedzenia i kawałków kukurydzy. Wiedząc, że ma mało czasu i wkrótce musi się
schronić w stodole, zapamiętale szukał jedzenia, zanim burza uderzy na dobre. Ten drugi ptak wyglądał i
zachowywał się trochę dziwnie. Siedział na ogrodzeniu, głowę miał wzniesioną w
niebo, ostrym wzrokiem przeszywał chmury. Leniwie rozciągał skrzydła, a
podmuchy wiatru omal go nie uniosły z płotu. Wspaniale było zobaczyć te
rozpostarte skrzydła, ale z łatwością dało się zauważyć, że pióra tego ptaka,
które kiedyś były przycinane, aby mu uniemożliwić latanie, znowu odrosły do
pełnej długości. Było oczywiste, że ten ptak nie był kurczakiem.