Tauler
obserwuje, że ludzie, którzy przez lata prowadzili życie religijne, między
czterdziestym a pięćdziesiątym rokiem życia popadają w duchowy kryzys. Wszystko, co do tej pory praktykowali
– rozmyślania, modlitwy osobiste i wspólne, modlitwy chórowe, nabożeństwa –
wszystko to staje się dla nich nagle jałowe. Nie podoba im się to już, czują
pustkę, wyczerpanie, niezaspokojenie: Święte myśli, pobożne
obrazy, radość, szał radości (iubilatio) oraz
wszystko, co dotychczas otrzymał od Boga, wszystko to wydaje mu się teraz
bezwartościowe. Czuje się on tak podniesiony, że tamte rzeczy już mu nie
odpowiadają i nie ma w nich upodobania, nie chce ich; tego natomiast, czego
pożąda, nie ma, i z tego powodu znajduje się jakby między dwoma
przeciwieństwami, w wielkim bólu i ucisku (319).