Pustynia czy wędrówka wiary w kierunku ziemi obiecanej?
![]() |
Elim... |
Niektórzy
chrześcijanie są dziwni. Choć wyrwani z niewoli diabła, gdzie byli niewolnikami
żyjącymi na poziomie przetrwania i tzw. minimum socjalnego, tęsknią za tym
stabilnym stylem życia niewolnika, gdzie wszystko było przewidywalne i nie
musieli ponosić odpowiedzialności za swoje życie (bo przecież niewolnik musi
tylko robić to, co mu każą; zwolniony jest z myślenia; musi wykonywać tylko
wolę swego ciemiężcy). Zachowują się tak jak Izraelici wyprowadzeni z niewoli
egipskiej, którzy pragną by dać im spokój, bo stare niewolnicze schematy
myślenia i zachowania były im znane, „przyswojone” i oswojone (stały się
częścią ich tożsamości), a nowe przerażało ich swoja wielką niewiadomą. Oto co
mówią do Bożego przywódcy, który prowadzi ich do wolności: ”Zostaw nas w
spokoju, będziemy służyć Egipcjanom, gdyż lepiej nam służyć Egipcjanom,
niż umierać na pustyni? (II Mojżeszowa 14,12). Czy nie są to znane teksty
niektórych wierzących, kiedy mówi się im o zmianach, o wyjściu ze sfery
komfortu?
Droga
prawdy nie jest łatwa. Wymaga uczciwości wobec samego siebie oraz odwagi
stanięcia twarzą w twarz ze swoimi słabościami, ograniczeniami, defektami,
schematami, tym, co w nas nieżywe, „nie moje”, wniesione jako niechlubne i
„nie-święte” dziedzictwo po przodkach, po rodzicach, po nieprawościach, które
otworzyły drzwi nieprzyjacielowi i sprawiają, że jako nowe stworzenia w Jezusie
Chrystusie zmagamy się z tym samym i nie wiemy dlaczego tak się dzieje. Dziwimy
się, że jako dzieci Boże borykamy się z grzechami, cielesnością i opresją
demoniczną. Zaraz przychodzi wróg i pogarsza sytuację gnębiąc nas oskarżeniami,
poczuciem winy i potępieniem. Dlaczego nie dzieje się to z automatu – z racji
nowego stworzenia? Dlaczego „stare” nie ustąpiło, oto wszystko jest nowe? (II
Kor.5, 17)
Nowe
narodzenie jest początkiem naszego życia w Jezusie Chrystusie. 1/3 naszego
jestestwa – nasz duch, w którym przebywa Duch Święty jest doskonała. Zaczyna
się proces przemiany naszej duszy (na którą składają się nasze emocje, rozum i
wola) i ciała. Zaczyna się dla tych, którzy się tej przemianie poddają, żeby w całości znaleźć się w Jezusie Chrystusie i odnosić w Nim zwycięstwa –
czyli inaczej żyć wedle Ducha (Rzym. 8, 1-17). Zatem istnieje opcja nawrócenia
się, narodzenia na nowo i zatrzymania się na poziomie cielesnego stylu życia
oraz niechęci do oczyszczenia i przemiany swojego życia. Bo „stare” z automatu
nie zniknie. Trzeba się z tym zmierzyć wraz z Jezusem Chrystusem. Wszystko
zaczyna się od stanięcia w prawdzie na temat jak się rzeczy naprawdę
mają, od nazwania problemów po imieniu, a następnie wyprawy w głąb z Duchem
Świętym, by dotarł do samych korzeniu tychże problemów. W Jezusie objawiła się
prawda i łaska.
Z
tego wynika, że łaska jest dla tych, którzy stają w prawdzie o sobie – często
bolesnej, emocjonalnie trudnej i biorą odpowiedzialność za to, by wejść na
drogę przemiany. Bo łaska jest mocą ku przemianie.[1] Wielu
chrześcijan nigdy nie zatrzymało się nad swoim „starym” życiem, by je
„przerobić” z Duchem Świętym, pokutować (czyli zmienić swój sposób myślenia –
stary światopogląd oparty na zranieniach z przeszłości, kłamstwach – tzw.
nie-Bożych przekonaniach oraz przekonaniach o sobie, Bogu, ludziach i świecie
na nich opartych).
Naiwnością
bowiem byłoby twierdzić, że skoro się nawróciłem to Bóg za mnie wszystko zrobi.
Duch Święty w nas zawsze współdziała szanując naszą wolną wolę oraz jej
decyzje. Na starym nie zbudujesz nowego. Nie można wejść w nowe – w nowe
stworzenie w Jezusie Chrystusie w pełni jeśli nie „pokonamy” starego, wrogiego
nam, demonicznego sposobu myślenia wyniesionego z królestwa ciemności, w którym
żyliśmy latami. Uważne studiowanie Słowa Bożego przekonuje nas raz po raz, że
wchodzenie w nowe zawsze wiązało się z oporem „starego”, którego celem było
zniewalanie nas i powstrzymanie od wejścia w to nowe, które dobry Bóg obiecał
dla swoich wybrańców. Tak było z wyjściem Izraela z ziemi egipskiej, jak i z
wchodzeniem do ziemi obiecanej. Bóg manifestował swoją ponadnaturalną moc
wtedy, gdy ludzie z odwagą mówili „nie: wrogowi (np. faraonowi, ludom
zamieszkującym ziemię Kanaan, itp.) i robili stanowcze i pełne ufności kroki ku
nowemu – lepszemu, obiecanemu przez Boga.
Jak
się ma to do nas – chrześcijan XXI wieku? Bardzo podobnie. Bierność i czekanie
na nic się nie zdadzą. Trzeba zawalczyć o więcej. Samo ono nie przyjdzie do
naszego życia.
Kiedy
patrzę na polskie chrześcijaństwo to widzę od lat dwie ścierające się mocno
opcje – jedna to jest to powierzchowne i zachowawcze chrześcijaństwo, które
przyjmuje prawdy biblijne na poziomie „głowy” - uczy się litery, przepisów i
poprawności w ramach wyuczonego systemu prawd biblijnych, ale nie idzie drogą
owej głębokiej przemiany duszy, odrzucając służbę uwalniania, odnowy fundamentów,
itp., podnoszącą krytycznie głowę w stosunku do „inaczej” myślących. Są to
ludzie, którzy tak naprawdę nie chcą „stracić życie” tylko je zachować dodając
do „starego”, często zranionego serca i myślenia „niewolnika” nazewnictwo
biblijne, które ma uzasadnić ich religijny status qvo. Ich celem nie jest
rozszerzanie Królestwa Bożego na ziemi, lecz walka ze zwiedzeniem, krytyka
różnych ruchów i zjawisk w chrześcijaństwie oraz tłumaczenie (na podstawie
Biblii oczywiście) „pustynnego” chrześcijaństwa nastawionego na przetrwanie.
Nazwałabym je chrześcijaństwem „pustyni”, na której wiele trzeba wycierpieć,
ale i tak nie ma wejścia w sferę dóbr i wolności ziemi obiecanej.
Łaska i moc
Boża są tutaj po to, aby przetrwać. Biblia nazywa ich dziećmi „Hagar” (Gal.4, 21-
, którzy są pod Prawem i żyją z zabiegów ciała, pod jarzmem powinności i
legalistycznej poprawności stwarzając pozór pobożności, lecz ta jest
zaprzeczeniem mocy. Trzeba pamiętać, że większość problemów, cierpień i
frustracji pokolenia „pustyni”, o mentalności wyniesionej z niewoli egipskiej
była wynikiem ich niewiary, szemrania – krytyki Bożych ludzi oraz
poprzestawania na tym, co jest, byleby nie było gorzej (Hebr. 4, 3-12). Dlatego
towarzyszy im duży ładunek „zjadliwości” ubranej w szaty „czujności” i podważania
poruszeń, które wedle nich nie są z Ducha Świętego. Oczywiście nie przeczę, że
są nadużycia w ruchach charyzmatycznych, ale często na bazie „łowienia
herezji” owi krytycy występują przeciwko
temu, co Bóg czyni współcześnie mocą swojego Ducha Świętego i ludzi Mu
poddanych.
Druga
opcja to ludzie Ducha, którzy poszli radykalnie i totalnie drogą przemiany, by
w całości (wraz ze swoja duszą) znaleźć się w Nim – w Jezusie Chrystusie. To
ich kosztowało wszystko. Utracili swoje życie dla Niego. Umarli dla swojego ego
i swoich życiowych ambicji i planów ponosząc cenę owej utraty życia. Poszli też
drogą prawdy, przemiany swojej duszy pozwalając Duchowi Świętego, by objawiał
„prawdę zakrytą na dnie duszy” i uzdrawiał te obszary, które były głęboko
zranione, odrzucone, niechciane, samotne. Są to ludzie pokorni, którzy nie
udają silnych, lecz de facto stają się bohaterami wiary – bo mają pragnienia
oglądania Bożej chwały i Jego zwycięstw w życiu swoim i innych. Są to ludzie
Królestwa, którzy nie ustaną jeśli nie zobaczą jak „niweczone są dzieła diabła
na ziemi”, są jak Jezus, bo ten sam Duch Święty, który był w Jezusie ma wolność
do przejawiania się w nich (Dzieje Ap.10,38; I Jana 4, 17). Są tymi w linii
Izaaka, nazwanymi „dziećmi obietnicy”,. Są zakochani w Panu Jezusie, szaleni w
miłości do Niego, w swoich czynach wiary nie do zatrzymania, choć kłody rzucane
są nie tylko przez wroga, ale główni prześladowani są przez tych zrodzonych z
niewolnicy Hagar. Mają też silną tożsamość synów Bożych, bo poznali i zostali
uleczeni miłością Ojca, tak iż chodzą w duchu synostwa i mówią do Boga „Tato”.
Oni żyją wedle Ducha i są pełni łaski i prawdy – tak jak Jezus. Są pełni ognia,
popełniają błędy się, ale są w stanie się do nich przyznać, bo nie patrzą na
siebie, lecz na Tego, który ma moc dokonać dobrego dzieła w nich mocą Ducha
Świętego mieszkającego w nas. On jest źródłem ich mocy, radości i obfitości
wbrew i pomimo okolicznościom.
Walka
pomiędzy tymi dwoma rodzajami ludzi toczy się w Kościele, w ciele Jezusa
Chrystusa. Tak jak napisano: „Kiedyś ten, który narodził się tylko dzięki
zabiegom ciała, prześladował tego, który narodził się za sprawą działania
Ducha. Teraz mamy do czynienia z czymś podobnym.” (Gal. 4, 29).
[1] Dr
James B. Richards, Łaska – moc ku przemianie, Gorzów Wlkp. 2005. „Poszukując prawdy gubimy drogę wśród
religijnych nakazów i zakazów. Chrześcijanie tracą z oczu prawdę na temat
łaski, a skutek? Porażka i frustracja. W swojej doskonałej książce dr James
Richards odkrywa tajemnice łaski. Zamiast ciągle prosić o przebaczenie, możesz
znaleźć moc do zwycięstwa. Zamiast doznawać niepowodzeń, możesz odnieść
zwycięstwo w osobistym życiu. W książce tej odnajdziesz raczej poselstwo o Bożej
mocy niosącej zmianę bez twojego wysiłku niż nakaz podjęcia nowych wysiłków
mających przynieść zmianę. Zmieni się twoje doświadczenie Boga. Wprowadzi cię w
ten wymiar życia chrześcijańskiego, który Jezus nazywa “lekkim i miłym”.
Komentarze
Prześlij komentarz