Janek Odprowadzacz - niecodzienna bajka
Było słoneczne popołudnie. Cienie
kładły się na świeżej trawie, przeplecione plamami słońca. Mech pokrywał pnie
drzew od strony północnej.Na kocu bawiła się mała
dziewczynka. To tata powiedział jej, że mech rośnie na północnej stronie pni.
Nauczył ją też wielu innych rzeczy, lecz od pewnego czasu coraz rzadziej bywał
w domu.Janek-Odprowadzacz nosi długi,
czarny płaszcz, jego twarz niknie w głębi kaptura, na szyi ma zawieszony
medalion z podobizną węża.Ale ludzie tego nie dostrzegają, widzą
pogodnego, schludnego wolontariusza, młodego mężczyznę, ubranego w błękitną
koszulkę polo i dżinsy.
Odprowadzacz trzy razy w tygodniu
przychodzi do hospicjum. Kiedy wybija czyjaś godzina, Odprowadzacz bierze tę
osobę za rękę i prowadzi przez ciemną dolinę. Dochodzi zawsze do pewnego
miejsca, gdzie ją zostawia, mówiąc:
– Idź tą ścieżką już sam.
Pewnego dnia córeczka
Janka-Odprowadzacza nagle zachorowała. Choroba okazała się tak poważna, że
dziewczynka trafiła do hospicjum dziecięcego. Również w tym miejscu pracowała
wolontariuszka. Kobieta opowiadała dzieciom o Niebie i o Jezusie, śpiewała o
tym, że Jezus jest jej Panem i nie musi się niczego bać, bo On nad nią czuwa.
Dziewczynka bardzo polubiła wolontariuszkę i razem z nią śpiewała: „Pan mnie
strzeże, czuwa nade mną Bóg”.
Dziewczynka wie, że ma wkrótce
umrzeć, ale nie boi się, bo wie też, że Jezus jest z nią. Kiedy nadchodzi ten
dzień, jest przy niej jej tata. Janek-Odprowadzacz wiedzie swoją córeczkę tą
samą ścieżką, którą tyle razy szedł z innymi ludźmi. Idą ciemną doliną,
stawiają krok za krokiem. Nagle dziewczynka poczuła lęk i zaczęła krzyczeć
– Nie tędy, tatusiu! To nie jest
właściwa droga, idźmy lepiej w tamtą stronę!
Krzyczała tak długo, aż zawrócił
na inną ścieżkę. Szli nią, aż doszli do miejsca, z którego Janek-Odprowadzacz
dostrzegł koniec drogi, którą tyle razy wcześniej prowadził ludzi. Droga ta
kończyła się przepaścią, dochodziły stamtąd udręczone krzyki.
Dopiero wtedy Odprowadzacz
uświadamia sobie, co robił. Dopiero wtedy dostrzega czarny płaszcz i medalion,
w jakie był ubrany w rzeczywistości duchowej.
– Tatusiu – odzywa się cicho
dziewczynka. – Jezus zna ciebie i kocha. Jeżeli Mu pozwolisz, to On będzie cię
zawsze chronić. - Puszcza rękę swojego taty i idzie
prostą, wąską ścieżką. Zaś Odprowadzacz wraca. W domu
wchodzi na drabinę i zdejmuje z najwyższej półki pewną zakurzoną książkę. Przez
kilka następnych dni nie robi prawie nic innego, tylko czyta o Noem, Abrahamie,
Esterze i Jezusie. Kiedy doczytał do końca, postanowił mieć tę książkę stale
przy sobie i zaglądać do niej.
Janek-Odprowadzacz nie nosi już
czarnego płaszcza ani medalionu z podobizną węża. Przestał być
„Odprowadzaczem”. Jest teraz „Jankiem”.
Leży na kocu i czyta biblię. Jest pogodne popołudnie, a mech nadal
rośnie na północnej stronie kory drzew.
Dorota Grzesiak (1987)
absolwentka Studium Literacko-Artystycznego Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Laureatka konkursów literackich. Autorka trzech książek poetyckich:
"Dla" (2009), "Kiedy grasz" (2012), "Cantadora"
(2014) oraz zbioru baśni prozą "Wyspa Garbów i inne bajki" (2016).