Elżbieta Stawnicka


                Dusza zaniedbana


Wiele razy obserwowałem, jak ludzie odwracają wzrok od życia i jego obietnic, pozwalając, aby ich umysł, wola i emocje decydowały o drodze i kierunku, w jakim podążają.(...)Dla mnie najlepszą radą na czas kryzysu i utraty spokoju jest zwrócenie się do Psalmów w poszukiwaniu „własnego głosu”.1

„Albowiem cóż pomoże człowiekowi, choćby cały świat pozyskał, a na duszy swojej szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za duszę swoją”.(Mat.16, 26)


        Dusza usytuowana pomiędzy duchem a ciałem jest miejscem podejmowania decyzji – dobrych albo złych, w zależności czy poddaje się ona Bogu, czy ciału, a przez ciało także pośrednio wrogowi. Biblia wyraźnie o tym mówi, że ten fundamentalny wybór duszy – czy skłoni się ku rozwiązaniom duchowym czy cielesnym może przesądzić nawet o życiu bądź śmierci: „Gdyż zamysł ciała to śmierć, ale zamysł Ducha to życie i pokój”( Rzym. 8, 6). Jest to wybór pomiędzy zaufaniem Bogu i Jego Słowu, a rozwiązaniami typowo ludzkimi, które wynikają z logiki człowieka, często motywowane strachem i niewiarą w miłosną troskę Boga Ojca. Dlatego człowiek duchowy, aby naprawdę stał się takim musi przejść swoisty proces złamania, który pozbawi go własnych rozwiązań opartych na sile jego rozumowych rozstrzygnięć oraz skonfrontuje go ze stanem własnej słabości. Jest to kolejna odsłona krzyża, kiedy człowiek dochodzi do kresu samego siebie. Dopiero w tej przestrzeni może poruszać się Bóg w swoim ponadnaturalnym, a nie ludzkim działaniu. „Gdy jesteśmy silni, pomniejszamy swoją użyteczność dla Pana i ograniczamy przepływ Bożej mocy. Im bardziej rozumiemy naszą słabość, tym lepiej możemy funkcjonować jako kanały Bożego życia i błogosławieństwa”.2

        Dusze ludzkie, szczególnie te, które wskutek dotkliwych zranień, nauczyły radzić sobie same, są szczególnie uparte i trudno im poddać się komukolwiek. Zawiodły się na najbliższych. Od tych, którzy mieli dać im bezwarunkową akceptację i poczucie bezpieczeństwa. Zostały one opuszczone i pozostawione samym sobie, nie zatroszczone, nie zaopiekowane od najmłodszych lat. Nauczyły się lekcji o samowystarczalności i oduczyły się ufać komukolwiek. Zanegowały także potrzeby swojego serca, by już nigdy nie chcieć i nie znaleźć się w sytuacji potrzeby, która zawsze niesie potencjał kolejnego zranienia (wbicia strzały w serce). Jeśli zanegujemy swoje potrzeby i pragnienia wtedy już tylko odgrywamy jakąś rolę.

        Dlatego powrót do stanu niewinności – zaufania i miłości, do pozycji pierwotnego dzieciństwa, które zostało utracone i nigdy nie wyżyte, może być niezwykle trudne. Także w chrześcijańskim życiu, gdy wstępujemy na wąską ścieżkę życia. Bez dania się poprowadzić Temu, który jest Życiem można łatwo z niej wypaść powracając do utartych kolein religijności zewnętrznej, która nie ma nic wspólnego z Życiem. Dlatego Bóg użyje swoich sposobów, by wytrącić nasze silne argumenty trzymające nas na drodze niezależności, by doprowadzić nas do miejsca zależności od Niego, jako jedynej życiodajnej siły. Stąd także pojawiają się „pustynie” w naszym życia, gdzie kończą się nasze wypróbowane sposoby radzenia sobie. Stają się one jedynymi sposobami korekty i stanowią one szansę powrotu do swojego serca. Tu pojawia się niewątpliwy ból i cierpienie utraty tego, co znane, co wcześniej działało w naszym życiu, a mianowicie utraty kontroli nad swoim życiem, by tę kontrolę mógł przechwycić Ktoś, kto nas poprowadzi optymalnie. Jak przewodnik w Himalajach, po których wędrujemy po raz pierwszy w życiu. „Osobiste cierpienie otwiera nam bramę, za którą możemy utożsamić się z Bogiem w Jego ogromnej miłości do ludzi”.3

        Wymaga to jednak ponownego zaufania Bogu wbrew wcześniejszemu doświadczeniu totalnego rozczarowania i porzucenia krainy zranień.

        Dusza zaniedbana jest zatem takim stanem człowieka, który lekceważąc jej potrzeby i pragnienia – głównie potrzebę miłości, piękna, wielkości, fascynacji, oddania się całym sercem (przynależności), akceptacji4, żyje w świecie zewnętrznych uwarunkowań, przyjemności i „podszeptów” i zeń czerpie korzyści, nie zważając na głód duszy niezaspokojonej. Często dusza taka ciągle wiedzie spór pomiędzy starym, grzesznym i cielesnym nawykiem, a nowym rozwiązaniem z Ducha, który jest prawdą wbrew uczuciom. Przykładowo – osoba nauczyła się użalać nad sobą, co było dla niej swoistą formą pocieszenia (podobną może być objadanie się, oglądanie telewizji, lub uleganie oglądaniu pornografii, itp.). Teraz, kiedy już stała się duchowo świadoma destrukcji, jaką niesie ze sobą ta postawa, pragnie żyć inaczej i zna prawdę, że Bóg ma dla niej lepsze rozwiązanie – zaspokojenie deficytów poprzez – wewnętrzną komunikację z Nim, w której miłość zasklepi te dziury i ubytki emocjonalne. I tu toczy się walka – pomiędzy szybkim, starym sposobem dogodzenia sobie, co w efekcie przyniesie frustrację, wstyd i poczucie winy, a nowym – poddaniem się miłości Boga i zaufaniem (to nieraz trwa), że nasza dusza i ciało doznają ulgi prawdziwej i zaspokojenia w Jego miłości. Święty Augustyn w swoich Wyznaniach pisał na różne sposoby o takiej walce wewnętrznej:” Przez tyle, tyle lat – gdzież się podziewała moja wolna wola? I z jakiej to wewnętrznej kryjówki głębokiej została nagle wywołana, abym poddał kark pod łagodne jarzmo Twoje i na ramiona wziął brzemię Twe lekkie, Chryste Jezu. (…) Jakże błogie stało się nagle dla mnie – być wolnym od głupich przyjemności. Porzucenie tego, co przedtem lękałem się utracić, już samo w sobie było radością. Ty bowiem to ode mnie odganiałeś i sam na to miejsce przychodziłeś. Słodszy od wszelkiej rozkoszy, lecz nie dla ciała i krwi. (…) Wolna już była moja dusza od udręki ambicji i żądzy zysku, od niespokojnego tarzania się w namiętnościach cielesnych”.5

        To daje nam zachętę, że nie jesteśmy sami w zmaganiach duszy, lecz wielu świętych przed nami także zmagali się ze swoją cielesnością do krwi ostatniej.

        Każdą duszę ludzką możemy porównać do ogrodu. Dusza zaniedbana przypomina zapuszczony ogród, gdzie rosną chwasty oraz inne nieprzydatne rośliny, które zacieniają cały teren. Nie są ani ozdobą ogrodu, ani nie pełnia w niej jakiejś funkcji, lecz pasożytują wysysając żywotne soki z jej głębi. Mogą to być badyle przeszłości, albo rozkrzewione "samosiejki" naniesione wiatrem złych okoliczności, które niosą przekaz np. znowu jesteś sam, musisz sobie sam radzić, bo inni cię zawiedli...i zawiodą. Mogą to być chwasty pt. jesteś niewystarczający, albo nie jesteś ważny, jesteś mało znaczący, zatem nie masz żadnego wpływu ani na siebie, ani tym bardziej na życie innych ludzi. Jest tak dużo nasianych złych ziaren, które zostały wrzucone w nas od dzieciństwa przez zranionych dorosłych, że dopiero - w pewnych sytuacjach - zdajemy sobie sprawę, że wypowiadamy złe słowa o sobie, o Bogu, o przyszłości. I to jest najlepszy moment na zatrzymanie się, by zacząć robić porządki w ogrodzie swego serca; by zacząć zmieniać coś w sobie. Jak pisze poeta, nieco przyśmiewczo, a jednak ukazując nasze prawdziwe dylematy dotyczące zmian: "Błogosławione zmiany 

Zawsze! Choć bywa, że panika lub...tylko uwieranie...

(...) Błogosławione zmiany

Jakby po wodzie spacer...

Błogosławione zmiany

Cóż za przeklęty...święty...dyskomfort!!!" (Tomasz Żółtko, Namolne drapanie się w duszę, Wisła 2013, s. 85)

           Natomiast ogród uprawiany przez Ogrodnika, profesjonalistę, który wie jak odchwaścić ziemię, co należy przyciąć, jak udostępnić światło i nawodnić dobre ziarna, przypomina serce i duszę, w których mieszka Bóg (Ogrodnik).6 On najlepiej się o nią zatroszczy, gdy Mu na to pozwolimy i będziemy z Nim współpracować w tym pięknym dziele. Ogród zadbany, w odróżnieniu od zaniedbanego, jest strzeżony i niejako zamknięty na „obcych”, na niepożądane szkodniki i temu podobne stwory, które mogłyby go niszczyć. Taka dusza jest jak miejsce „schadzek” ukochanej z umiłowanym, pełna cudownych i wonnych krzewów, całej gamy kwiatów i drzewek granatu, z żywym źródłem, który nieustannie go nawadnia.7

Takie wnętrze będzie upiększone: ”Nasze serca będą upiększone, kiedy będziemy doświadczać tych samych uczuć, co Jezus”.8


1 Paul Manwaring, Pocałunki od dobrego Boga. Jak odnaleźć Bożą bliskość w trudnym czasie; przekład Natalia Szypuła, Wrocław 2014, s. 40.

2 Bob Sorge, W ogniu oczekiwania. Gdy odpowiedź na modlitwę nie pojawia się szybko; Wydawnictwo Dawida 1996, s. 193.

3 Tamże, s. 107.

4 Por. Mike Bickle i Debora Hiebert, Siedem pragnień ludzkiego serca, Kielce 2008.

5 Święty Augustyn, Wyznania, przekład i posłowie Zygmunt Kubiak, Warszawa 1987, s. 189-190.

6 Ta metafora przedstawiona w Ew. Jana w 15 rozdziale, gdzie Bóg Ojciec ukazany jest jako Ogrodnik, który oczyszcza pędy, by przynosiły obfity owoc.

7 Porównaj Pieśń nad pieśniami 4, 12-15.

8 Mike Bickle i Debora Hiebert, Siedem pragnień ludzkiego serca, s. 78.

Komentarze

Popularne posty