Człowiek - jemioła czyli o wpływie toksycznych ludzi na życie innych
Czy zdarzyło Ci się, że w obecności jakiejś osoby czujesz się słabo, tak jakby uchodziła z ciebie energia, jakby ta osoba
wyssała z ciebie życie? Nie potrafisz racjonalnie tego wytłumaczyć, ale z całą
pewnością widzisz, że rozmowa i bycie z tą właśnie osobą osłabiło Ciebie.
Tak oddziałują na nas osoby toksyczne, które nie mają szczerego,
otwartego sposobu komunikacji, ale chowają w zanadrzu swego wnętrza ukryte złe
nastawienia, myśli, emocje, które najczęściej są konsekwencjami zranień z
przeszłości. Takie osoby, najczęściej nie są tego świadome – są zżyte i
oswojone ze swoim wewnętrznym światem. Nigdy nie podjęły wysiłku refleksji nad
konfliktami i sprzecznościami swej duszy, które najczęściej powodowały ich
różnorakie problemy życiowe – porażki, problemy w relacjach, zaburzenia na tle
emocjonalnym. To są ludzie o podwójnym dnie – co innego mówią, a co innego maja
ukryte na dnie duszy.
Kiedy
dojdzie do spotkania się z taką osobą nie łatwo się na pierwszy rzut
zorientować z kim mamy do czynienia. Każdy z nas bowiem ma jakąś zdolność
autoprezentacji – pokazywania siebie w dobrym świetle. Najczęściej osoby
toksyczne łapią druga stronę w sieć manipulacji, tak iż trudno zrazu
zorientować się, że już się jest pochwyconą.
Osoby toksyczne potrzebują drugiej osoby do tego, by żywić się jego życiem. To brzmi strasznie, ale można z powodzeniem takie osoby przyrównać do pasożytów żerujących i żyjących kosztem innych organizmów i tym sposobem niszczącym ich życie. Dobry tu będzie obraz jemioły lub huby na drzewie. Jemioły potrafią rozrosnąć się w dorodne okazy, ale drzewa na których żerują powoli schną, gdyż pasożyty przechwytują żywotne soki. Drzewa takie jeszcze się zielenią, ale już widać uschnięte gałęzie. Z biegiem postępującego procesu pasożytnicze huby doprowadzają drzewo do totalnego obumarcia. Niegdyś piękne, pełne zielonych gałęzi drzewa – istne okazy żyjącej przyrody przeistaczają się w katastroficznie wyglądające szkielety drzew, które za moment będą powalone.
Osoby toksyczne potrzebują drugiej osoby do tego, by żywić się jego życiem. To brzmi strasznie, ale można z powodzeniem takie osoby przyrównać do pasożytów żerujących i żyjących kosztem innych organizmów i tym sposobem niszczącym ich życie. Dobry tu będzie obraz jemioły lub huby na drzewie. Jemioły potrafią rozrosnąć się w dorodne okazy, ale drzewa na których żerują powoli schną, gdyż pasożyty przechwytują żywotne soki. Drzewa takie jeszcze się zielenią, ale już widać uschnięte gałęzie. Z biegiem postępującego procesu pasożytnicze huby doprowadzają drzewo do totalnego obumarcia. Niegdyś piękne, pełne zielonych gałęzi drzewa – istne okazy żyjącej przyrody przeistaczają się w katastroficznie wyglądające szkielety drzew, które za moment będą powalone.
Z
moich obserwacji na bazie sporej liczby rozmów z kobietami wynika, że obok nas
istnieje wiele małżeństw funkcjonujących na zasadzie toksycznych związków, gdzie małżonkowie
niszczą się wzajemnie, bądź jedna ze stron (najczęściej kobieta) jest niszczona
przez toksycznego partnera.
Kobiety nie mają często siły wyrwać się z toksycznej sieci powiązań, gdyż są pociągane za „słabe punkty” poczucia winy, odpowiedzialności, poczucia obowiązku, wstydu, lęku przed odrzuceniem społecznym, itp. Często ratunkiem staje się ucieczka. W dzisiejszej dobie wiele kobiet ucieka przed swoimi toksycznymi partnerami do pracy za granicą. W ten sposób są w stanie przeżyć i w sensie fizycznym i duchowo-psychicznym, ale powroty są ponownym zderzeniem się z ponurą rzeczywistością, od której trzeba jak najszybciej się oddalić, by nie ponieść znaczących szkód. Czy nie ma innego wyjścia z uwikłań toksycznych relacji?
Kobiety nie mają często siły wyrwać się z toksycznej sieci powiązań, gdyż są pociągane za „słabe punkty” poczucia winy, odpowiedzialności, poczucia obowiązku, wstydu, lęku przed odrzuceniem społecznym, itp. Często ratunkiem staje się ucieczka. W dzisiejszej dobie wiele kobiet ucieka przed swoimi toksycznymi partnerami do pracy za granicą. W ten sposób są w stanie przeżyć i w sensie fizycznym i duchowo-psychicznym, ale powroty są ponownym zderzeniem się z ponurą rzeczywistością, od której trzeba jak najszybciej się oddalić, by nie ponieść znaczących szkód. Czy nie ma innego wyjścia z uwikłań toksycznych relacji?
Komentarze
Prześlij komentarz