Jezus zaniedbany
Był
środek tygodnia. Piękny jesienny dzień ociekający złotem
listowia, które zaścielało drogę jak dywan rzucony przypadkiem.
Wyszłam na spacer i zakupy. Byłam pogrążona w myślach, w których
planowałam kolejny tydzień, wyjazd do stolicy, dobierałam strój
odpowiedni do sytuacji, w jakiej miałam się znaleźć. Nagle
usłyszałam w głębi siebie głos: Zachwyć
się Mną!
Aż
przystanęłam. Wiedziałam kto do mnie zagadnął. Znam dobrze ten
cichy głos Ducha Świętego w sobie. Nieraz tak cichy i łagodny,
albo w postaci myśli, która nawiedza nasz umysł, ot tak
zwyczajnie, bez żadnych fajerwerków, że łatwo ją przeoczyć,
zlekceważyć, przeoczyć, potraktować jak myśli nasze. Pomyślałam
sobie: To
Ty, Panie potrzebujesz naszego zachwytu? Jak
mogę się Tobą zachwycić w tym momencie, w tym dniu?
I
już sobie odpowiadałam, gdy pomyślałam sobie, ze ja także
potrzebuję czyjejś uwagi, afirmacji, zachwytu, choć najczęściej
nie przyznaję się do tego. Udaję, że daję sobie radę bez tych
uczuć. Lekceważę te potrzeby, albo uciekam w fałszywą pokorę
odwracając uwagę od siebie i od tego, czego pragnie moja dusza
(choć już coraz rzadziej, dziękując za dobre słowa w moim
kierunku i dedykując je Jemu).
Moja
uwaga zaczęła się skłaniać na piękno jesiennego pejzażu
prześwietlonego słońcem będącym wspomnieniem odeszłego lata.
Moje serce zaczęło wzbierać cichym zachwytem dla Stwórcy owych
przepiękności.
W takim nastroju doszłam do domu
mej przyjaciółki, która jest wierną przyjaciółką Jezusa. A
kocha Go miłością wypróbowaną w ogniu dramatycznych doświadczeń.
Tu razem podziwiałyśmy naszego Ukochanego. Rozmawiałyśmy o Nim.
Ogrzał nas swoją miłością i ogarnął swoją Obecnością.
Uwieńczeniem
tegoż dnia było spotkanie w miejscu modlitewnym, gdzie mieliśmy
uwielbić Pana przez 1 godzinę. Rzadko się ostatnio spotykamy na
uwielbieniach. Przyszły 3 osoby. I czułam jak dotykamy Jego serca i
jaką radość sprawiamy Mu naszym śpiewaniem, naszymi sercami, z
głębi których płynęła tęsknota i pieśni chwalenia Go.
To
znowu było jak odkrycie (Ameryki już odkrytej) – Jezus
ma uczucia. On ma czujące serce. On tęskni za naszą obecnością,
uwagą i za relacją z nami!
Czy
to jest możliwe? Czy Jezus naprawdę mnie potrzebuje? Czy nie jest
spełniony w relacji z Ojcem i Duchem Świętym? Czy Bóg może czuć
się zaniedbany?
Od
razu pokutowałam z tego, jak Go zaniedbuję przez swoją „zajętość”
różnymi „ważnymi” sprawami, lekceważąc potrzeby Jego
Boskiego serca. I z tego myślenia jedno-kierunkowego, że to my
tylko potrzebujemy Boga i stajemy się totalnymi biorcami, gdy tak
naprawdę On, potężny Pan wszechświata, a jednocześnie nasz
Jezus, nasz Tata, nasz Duch Święty potrzebują przebywania z nami,
rozmów prawdziwych, wylewania serca przed Nim i dla Niego, że nasze
modlitwy i uwielbienie są Mu miłą „wonnością”. Rozweselają
Jego serce.
Jak
często lekceważymy swoje serce i jego potrzeby, żyjąc na jego
obrzeżach goniąc za wiatrem? Kiedy relacje małżeńskie gasną?
Kiedy przyjaźń usycha? Kiedy nasza relacja z Panem staje się
„suszem”, rutyną bądź jest bliska zaniku? Czy nie wtedy, gdy
nie zwracamy się ku sobie, ku swoim sercom i nie wsłuchujemy się w
tę drugą osobę? Kiedy wypieramy marzenia i krzyk naszej duszy za
bliskością i uciekamy w ... (tu możemy przyznać się, co jest
„zapychaczem” naszej duszy - internet, FB, hobby, praca,
obowiązki, itp.).
W
co uciekamy? Przed czym uciekamy? Czy nie uciekamy przed miłością?
Przed tym, czego tak najbardziej potrzebujemy? Pytam także samą
siebie. Nieraz jestem na ucieczce. Choć każdy dzień – tak jak
mój i twój – ma wiele obowiązków życia i wyzwań, to zawsze
jest czas na spotkanie Twojego serca z Jego sercem.
Czy
to normalne, by mając ciepły, przyjazny, pełen miłości dom Ojca
i nie korzystać z Jego dobrodziejstw? Można mieć kochanego Ojca i
Brata i Przyjaciela i omijać ich szerokim łukiem? Albo zdawkowo
powiedzieć „Dzień dobry”, mam wiele spraw, nie mam czasu
dzisiaj dla Ciebie. Jutro może też będzie trudno znaleźć, bo
wrócę późno z pracy, itp., itd.
„O
jedno prosiłem Pana, o to też zabiegam,
By mieszkać w Jego domu po
wszystkie moje dni.
Oglądać
piękno Pana i w Jego świątyni czekać na odpowiedź. (…) Dla
Pana będę grał i dla Niego śpiewał.” Psalm 27, 4, 6.
Komentarze
Prześlij komentarz