Opowieść świąteczna. Cudowne narodziny.

Czy można opowiedzieć bajkowo historię prawdziwą? Czy magiczność może być prawdziwa? Czy prawda może skrywać się pod powierzchnią zwykłych zdarzeń zakrywających ich niezwykłość?
Był sobie Król, który był panem i władcą całego świata. Istniał jednak ponad czasem i światem. Jego sposobem istnienia była wieczność. Nazywał się „Jestem”. Miał ogromne serce, w którym była ogromna miłość. Był tak nią ogarnięty, że nie mógł jej zatrzymać tylko dla siebie. Z tego nadmiaru miłości zaczął stwarzać świat. A jako, że miłość jest kreacją i kreatywnością świat przez niego tworzony był szaloną mnogością różnorodnych stworzeń, odcieni piękna, wariacji barw i dźwięków. Na końcu wymyślił istotę, która była niejako zdjęciem jego samego. To było istne dzieło sztuki ręki Mistrza, prawdziwy Majstersztick. Był dla niej ojcem i takie też żywił wobec niej uczucia. Nie mógł wyjść z podziwu jak Mu się ten człowiek udał. Był tak do Niego podobny! Był także wolny, bo powstał z miłości, a ta zawsze daje wolność. Jego Królestwo było nieziemskie, pełne cudowności i istot zachwyconych swoim Królem. 


            Pojawił się także inny władca – zły i okrutny Czarodziej, który nienawidził Króla ludzi za to, że ich kochał i obdarzał dobrem. Przybierał różne imiona – raz nazywał się Ozyrysem inny raz Baalem, jeszcze gdzie indziej przedstawiał się jako Zeus, Odyn, itp. Był inteligentny i przebiegły, lecz jednocześnie przewidywalny ze względu na zimne i bezwzględne serce. Nienawidził dobra i całej tej sielanki, jaką mieli ludzie na ziemi. Jako że Król „Jestem” był poza jego zasięgiem i był od niego większy zatem cała swoją nienawiść postanowił wylać na człowieka, by choćby w ten sposób dotknąć i zranić tego, którego nazywał Najwyższym.
            Wymyślił i uknuł fortel, by okłamać człowieka i w ten sposób rzucić podejrzenie na Króla „Jestem”, że wcale nie jest tak dobry, że w gruncie rzeczy chce pozbawić ich czegoś dobrego. Chciał zniszczyć relacje Króla „Jestem” z tymi, których tak bardzo kochał. Kiedy mu się to udało ludzie stali się niewolnikami Czarodzieja, który teraz zmuszał ich do pełnienia swojej woli, ale w taki sposób, że oni nawet o tym nie wiedzieli. Byli jak zaczarowani, a zły czar sprawiał, że nie widzieli już prawdziwej rzeczywistości tylko widzieli rzeczy, siebie i innych tak jak w wykrzywionym zwierciadle. Ludzie zostali dotknięci zbiorową amnezją – zapomnieli o dobrym Królu, o jego miłości i szczęśliwym życiu, jakie było niegdyś ich udziałem. Ziemia, którą władali ludzie przestała być miejscem przyjaznym i dobrym, lecz zaczęła ulegać powolnej degeneracji. Przyszły cierpienia, okrucieństwo i śmierć. Ta piękna niegdyś planeta zaczęła się zamieniać w jeden wielki poligon, gdzie zaczęła się wojna na śmierć i życie. Ale wskutek ogólnego zaćmienia tylko nieliczni mieli świadomość tego, co się stało i jaka jest prawda.
            Patrzył na to wielki Król „Jestem” i postanowił przyjść oszukanym i zaczarowanym ludziom z pomocą. Bolało go, iż tak łatwo uwierzyli w kłamstwo Czarodzieja i odwrócili się plecami do Niego, wzgardzili Jego miłością i dobrocią. Był tylko jeden sposób na ocalenie ludzi. Aby złamać moc czarów złego maga Czarodzieja, zwodziciela i sztukmistrza pozorów trzeba było zapłacić mu okup w postaci kogoś czystego i świętego. Kogoś, kto byłby tak potężny by nie ulec mocy czarów, a jednocześnie tak samo słabego jak człowiek. Była taka osoba. To był Jego Syn, z którym się nigdy nie rozstawał, którego kochał ponad wszystko. Ten musiałby przeniknąć w szeregi ludzi, stać się jednym z nich. Jak to mogłoby stać się możliwym skoro Jego Syn był z innego wymiaru, z innego Królestwa i z wyższego rodu niż ludzie. Król „Jestem” uskutecznił plan, który miał przechytrzyć Czarodzieja. A ten nie rozumiał w zasadzie tylko jednego – mocy miłości. Była to więc jedyna broń przeciwko niemu.
            Syn Króla zdecydował się zejść na nieprzyjazną, okrytą ciemnością ziemię, do ludzi, którzy byli zaślepieni mocą Czarodzieja i w zasadzie byli jego niewolnikami, choć większość z nich tego nie rozpoznawała. Został poczęty w klimacie skandalu obyczajowego, jako nieślubne dziecko pewnej zwykłej kobiety, która wyróżniała się tym, że nigdy nie pogodziła się z koncepcją takiego świata. Czuła, że jest coś więcej i że istnieje Ktoś, do którego zwracała się w prostocie swego serca jak do swojego Taty wierząc w Jego miłość do niej. Jej także została powierzona misja urodzenia dziecka nie z tego świata, choć z pozoru niczym nie różniącego się od innych ziemskich dzieci.
            Urodziła go w warunkach socjalnej biedy, w jakieś szopie czy stajni, gdzie wraz z mężem dotarła uciekając przed wysłannikami Czarodzieja, który nagle poczuł się zagrożony słysząc tu i ówdzie o jakimś królu, który ma się narodzić jako wybawiciel ludzi z jego mocy. Czy ludzie rozpoznają w tym małym dziecku narodzonym w stajni Kogoś, kto przyszedł jak król w przebraniu, niejako incognito, by ocalić ludzkość, ale też każdego człowieka z osobna z mocy czarów? By znowu przejrzeli, zobaczyli nowymi oczami na rzeczywistość i odkryli, że są pod okupacją złego Czarodzieja.

            Czy potem uwierzą, że Syn Króla „Ja jestem” przyszedł tu dla nich? Czy docenią miłość Króla „Ja jestem” i Jego Syna, który rodził się w cieniu śmierci.  która miała stać się okupem za wolność i odzyskane szczęście człowieka? Za jego powrót do stanu owej bliskości, gdy czuł się kochany i otoczony bezpieczeństwem i miłością? 

Komentarze

Popularne posty